Lubicie koszyki wiklinowe? Ja uwielbiam. Mam ich mnóstwo. Małe, duże, okrągłe, prostokątne. Z uchwytami na zakupy, na grzyby. Kuferki. Do wyboru, do koloru. No i właśnie z tym kolorem jest problem. Po wielu latach użytkowania, szczególnie jak stoją na dworze, wyglądają średnio na jeża. Jedne wyblakły, inne poszarzały, a wręcz sczerniały. Żadna z nich ozdoba. Szkoda mi było ich wyrzucić, bo chociaż Polska słynie z wikliny to niestety tania nie jest. Rękodzieło. Gdybym miała wyplatać takie koszyki to by mnie chyba nerw chwycił. Dlatego nie narzekam na cenę, zdaję sobie sprawę ile to pracy wymaga.
Zauroczyły mnie koszyki pokazywane w magazynach wnętrzarskich pomalowane na pastelowe kolory. No po prostu cuda. A gdyby tak spróbować odświeżyć moje? Warto spróbować.
Poczytałam trochę w internecie, pooglądałam gazety. Wzięłam się do roboty.
Kupiłam farbę Dupli color mat na bazie wody. Białą, kremową i dwa odcienie zielonej. W aerozolu. To ważne, bo wiklina nie jest łatwym tworzywem do pomalowania. W słoneczny, bezwietrzny dzień wpadłam w amok i zaczęłam malować wszystko co wpadło mi w ręce. Pamiętajcie, że trzeba malować na zewnątrz. W starych ciuchach, chustce na głowie, w rękawiczkach. Inaczej będziecie upstrzone kropelkami farby po całości. I wszystko dookoła też. Miejcie to na uwadze.
Rezultat przeszedł moje oczekiwania. Koszyki wyglądają pięknie. Znowu mogę je wyeksponować w domu i ogrodzie. Tak mi się spodobało malowanie, że jeszcze odświeżyłam córce stolik i fotele, oczywiście wiklinowe. Wyglądają jak nowe.
Mam nadzieję, że zainspirowałam Was do działania. Tak niewiele potrzeba, żeby zniszczony przedmiot znowu cieszył oko. Wystarczy pomalować, obszyć kawałkiem koronki, przyczepić kokardkę, ładny guziczek. Tak niewiele, a tak wiele.
Trzymajcie się ciepło i twórzcie nowe ze starego
Wasza ciągle szukająca nowych pomysłów
Zostaw komentarz