Na 60 urodziny dostałam od dzieci voucher upominkowy do Spa – Dworek nad Pilicą. Z osobą towarzyszącą – żeby nie było! Ale moja osoba towarzysząca w osobie męża miała ambiwalentny stosunek do tego prezentu. Bo co on tam będzie robił? Facet w spa? Może kiedy indziej? Nie to nie, bez łaski, nie będę się prosić. Zaproponowałam córkom i synowej wspólny wyjazd. Moje dziewczynki oczywiście bardzo chętnie. Zadzwoniłam do Dworku, zamówiłam jeszcze jeden voucher i w sobotę pojechałyśmy.
Ustaliłyśmy, że co wydarzy się w spa, zostaje w spa. Ale troszeczkę zdradzę Wam jak było. Tylko troszeczkę.
Po przyjeździe okazało się, że jest to przepiękny obiekt położony nad samym brzegiem Pilicy. Powitał nas staropolski dwór, w którym mieści się restauracja.
Obok budynek spa, gdzie miałyśmy zamówione pokoje.
Dookoła wspaniale zagospodarowany teren. Altany, pomosty, chata grillowa, piwniczka na wina.
To wszystko robi wrażenie. Dobre wrażenie.
Zameldowałyśmy się w recepcji. Zaniosłyśmy torby do pokoi. Okazały się gustownie urządzone, stosownie do klimatu obiektu. Pościel na łóżkach wykrochmalona, pachnąca, jak u mojej mamy. Odświeżyłyśmy się i poszłyśmy na obiad do dworkowej restauracji, która okazała się wielką przeszkloną salą z widokami jak z pocztówki.
Na początek oczywiście aperitif. Na poprawienie humoru, za babskie spotkanie. Jedzenie okazało się pyszne. Carpaccio z wołowiny na przystawkę – genialne. Krewetki mmm..,tak dobrych dawno nie jadłam. Wszystko wspaniale smakowało, a na dodatek ten widok za oknem na Pilicę-niezapomniany.
Ale przecież nie tylko po to tu przyjechałyśmy. Czekał nas relaks w spa. Grota solna z tężnią solankową. Jacuzzi na wyłączność. Sauna. Łaźnia parowa, kwiatowa. Po prostu szaleństwo. Takie leniwe szaleństwo.
Jak się tak zrelaksowałyśmy, rozluźniłyśmy kosmetyczka przemiła Pani Natalia zajęła się naszymi twarzami. Doradziła każdej z nas jaki zabieg byłby stosowny do cery i wieku. Naprawdę wiedziała co zaproponować. Profesjonalistka. Później wszystkie zostałyśmy obsłużone przez Pana Krzysztofa. No co Wy! To Pan fizykoterapeuta! Masaż, piling całego ciała. Bosko! Obiecał mi przy świadkach, że następnym razem po pilingu umyje mi plecy. Trzymam za słowo.Po tych wszystkich zabiegach w pewnej chwili ogarnęła nas głupawka.
Wieczorem rozleniwione poszłyśmy na kolację, później do baru na drinka. Babskie pogaduchy. Miałam o czym rozmawiać z córkami, synową. Miód na moje serce. Było cudownie.
W niedzielę powitało nas słońce. Po śniadaniu spacer. Zwiedziłyśmy cały teren. Podziwiałyśmy piękne rośliny, wartko płynącą rzekę. Później kawka i obiecana słodka niespodzianka, która miała być na powitanie. Słodkości, które każda z nas wybrała, były przepyszne. Zabrakło mi tylko takiej małej wisienki na torcie w postaci kawy jako dodatku. Musiałyśmy za nią zapłacić. To było takie malutkie „coś”, jedyne zastrzeżenie.
Planowałyśmy wrócić do domu na obiad, bo dzieci, bo mężowie. Wyjechałyśmy dopiero po południu. Nie chciało nam się wyjeżdżać. Było wspaniale. Leniwie. Relaksująco.
Wszystkim Wam polecam taki wypad. Z córkami, synową, przyjaciółką, koleżanką. To dobrze robi dla zdrowia, przede wszystkim psychicznego. Przecież też się nam coś należy od życia. Choćby taka chwila przyjemności.
Wasza zrelaksowana i odporna na przeciwności losu
Jola
Ps Jest to też super miejscówka na wyjazdy rodzinne, nawet z małymi dziećmi. Mają też chyba ofertę na nadchodzące święta. Sprawdźcie.
Zostaw komentarz