Jestem szczęśliwą babcią pięciorga wnuków. Czterech panienek i jednego panicza. Są wspaniałe, najpiękniejsze na świecie ( jak to każdy wnuk dla swoich dziadków), najmądrzejsze (patrz wyżej) i najukochańsze. Wszystkie chętnie do nas przyjeżdżają, a nawet co poniektóre usiłują nas przekupić, żeby zostać na stałe. Babciu! Oddam ci całą forsę, tylko pozwól mi tu mieszkać. Babcia jest jako te koło ratunkowe. Katar – do babci, brzuszek – do babci, rodzice chcą mieć chwilę spokoju – dzieci do babci. A babcia jak ta kokoszka wszystkie kurczęta chętnie przygarnia. Bo babcia dogadza, babcia przytula, babcia policzy paciorki (to znaczy policzy kosteczki w kręgosłupie, tak pieściła swoje wnuki, a moje dzieci babcia Hania). Babci można powierzyć tajemnice, które niekoniecznie powinni poznać rodzice. Tak to już jest i rodzice nie powinni być o to zazdrośni. Sami chyba pamiętają to ze swego dzieciństwa.
Mój mąż jest wspaniałym i uwielbianym dziadkiem, takim od zabawy i straszenia. Nasze dzieci, dzieci naszych kuzynów, znajomych pamiętają opowieści o Dziwunie. Dziwun to taki strażnik przyrody, który mieszka na bagnach lub w lesie (w zależności od potrzeb i okoliczności). Jest strasznie brzydki, na głowie ma wodorosty i rzęsę, na ramieniu siedzą mu żaby i kijanki, ubrany w łachmany. No i ten Dziwun pilnuje, żeby nikt nie niszczył przyrody, nie straszył ptaszków i dzikich zwierząt, nie śmiecił w lesie czy nad jeziorem, a najczęściej można go zobaczyć wieczorem. I zaczyna się. Piski, wrzaski, bo Dziwun za krzakiem, nie za tym, za tamtym, bo gałąź trzasnęła, bo pies zaszczekał. A mąż straszy ich okutany w jakieś szmaty podświetlony latarką. To się nie da opisać, to trzeba przeżyć i zobaczyć. Oczywiście najtrudniejsze zostaje dla babci, bo całe te rozbawione towarzystwo trzeba zapędzić do łóżek, co nie jest prostą sprawą.
Jakiś czas temu nocowały u nas Hania i Ala, dziewczynki mojej starszej córki Marty. Wieczorem leżałyśmy w łóżku. Ala zasnęła w drodze do poduszki. Hancia natomiast kręciła się, kokosiła, przytulała. W końcu cichutko zapytała: babciu, kogo kochasz bardziej, mnie czy Alę? Co odpowiedzieć sześcioletniemu dziecku? Że kocham je najbardziej na świecie? Zaraz pomyśli, że Ali nie kochasz. Przecież za chwilę może powiedzieć, że babcia tylko ją kocha. Ala będzie miała traumę do końca życia, bo takich wyznań się nie zapomina. Myśli kłębiły mi się w głowie. W końcu powiedziałam jej, że kocham je obie tak samo mocno, tylko ją kocham dłużej, bo jest starsza. Usłyszałam tylko cichutkie westchnienie, po chwili słodko spała. Najprostsza odpowiedź jest najlepsza. Na trudne pytania nie jest łatwo odpowiedzieć. Obojętnie, czy zadaje Ci małe dziecko, czy dorosły. Trzeba umieć warzyć słowa, żeby nikogo nie urazić. Kiedy patrzę, co dzieje się wokół nas, kiedy czytam wpisy na portalach społecznościowych ogarnia mnie przerażenie. Co się z nami dzieje? Do czego to doprowadzi? Tak mało jest życzliwości, tak rzadko się uśmiechamy do siebie, do innych ludzi. Zmieńmy to. Uśmiech nic nie kosztuje, a potrafi zdziałać cuda. Wierzcie mi. Uśmiechajcie się, a świat będzie piękniejszy. Wasza prawie zawsze uśmiechnięta
Jola
Zostaw komentarz