I znowu nie wiem co zrobić na obiad. Chyba każda z Was to codziennie przeżywa, albo prawie codziennie. Gorąco, więc zjadłoby się coś lekkiego. Gorąco, więc nie bardzo chce się stać przy kuchni.
Wczoraj poszłam na spacer do lasu sprawdzić co w trawie piszczy. Niestety jeszcze nic nie piszczy. Niby sporo padało, niby ciepło, a sucho jak pieprz. Grzybów ani widu, ani słychu. Hańcia będzie musiała jeszcze poczekać na zupę grzybkową. Zahaczyłam o pobliską łąkę i nazbierałam szczawiu. Taki dziki najlepszy. Będzie zupa szczawiowa. Zostało mi trochę rosołu, więc bazę na zupę mam. Równie smaczna będzie na bulionie warzywnym. Szczaw drobno pokroiłam i poddusiłam z niewielką ilością wody i łyżeczką masła. Dodałam do rosołu i chwilę pogotowałam. Zabieliłam śmietaną wymieszaną z płaską łyżeczką mąki. Na koniec duża garść kopru, jajko na twardo i młode ziemniaki z koperkiem okraszone masłem. Pyszności.
No zupa z głowy. Ale na drugie danie też by się coś przydało. A może papryka faszerowana? Mój Misio uwielbia, a tata też będzie musiał zjeść.
Przygotujcie:
po 1 papryce przekrojonej na pół na osobę
10dkg mięsa na jedną paprykę
1 jajko
kawałek czerstwej bułki namoczonej w wodzie i odciśniętej
1 średniej wielkości pomidor pokrojony w kostkę
1papryka pokrojona w kostkę
pół pęczka grubo pokrojonego szczypioru
pół pęczka grubo pokrojonego kopru
passata pomidorowa
Mięso, bułkę i jajko wymieszajcie i doprawcie jak na kotlety mielone. Dodajcie pokrojone pomidory, paprykę, szczypior i koper. Delikatnie wymieszajcie.
Nafaszerujcie połówki papryk mięsem.Ułóżcie w płaskim rondlu lub wysokiej patelni.
Przygotujcie sos pomidorowy. Passatę lub inny przecier pomidorowy trzeba trochę rozrzedzić wodą, bo sam będzie za kwaśny i dosmaczyć solą pieprzem i cukrem. Wlejcie do garnka. Sos powinien sięgać mniej więcej do połowy papryk. Po łyżce chlupnijcie na mięso. Doprowadźcie do wrzenia i na małym ogniu gotujcie około20 minut. Gotowanie w pomidorach to taki mój patent, żeby papryki za bardzo się nie rozklapciały. W trakcie gotowania posmakujcie sos. Może mu czegoś brakuje. Soli, cukru, a może tej strasznie niezdrowej Vegety?
Jeszcze sałata z ogródka z jogurtem doprawionym solą, cukrem i sokiem z cytryny, młode kartofelki z koperkiem. Pstryk i obiad gotowy.Poezja na talerzu. Przepis długo się czyta, ale robi się błyskawicznie. Naprawdę.
Zastanawiam się, co zrobię na obiad jutro? Już wiem. Najbardziej wiosenny obiad. Jajko sadzone, sałata, młode ziemniaki i mleko zsiadłe. I truskawki. Z ogródka. Kocham wiosnę.
Zostaw komentarz