Kanapka z wędliną. Do niej pomidor. Nie, o tej porze mało zjadliwy. Ogórek, no może, ale zapomniałam kupić. Znacie to? Ja mam tak często. A co powiecie na musztardę z gruszek? Coś nowego, coś pysznego. Ostatnio mam fazę na gruszki. I niestety czasami przesadzę z ilością. Leżą później w koszyku i patrzą żałośnie.
Przypomniał mi się stary przepis na musztardę. Nie robiłam jej chyba z 15 lat. Najwyższa pora przypomnieć sobie jej smak.
Jeśli macie ochotę spróbować przygotujcie:
1 kg gruszek obranych ze skóry i bez gniazd nasiennych
3 łyżki gorczycy
2 łyżeczki soli
1 łyżeczkę cukru
przyprawy:
2 liście laurowe
4-5 goździków
10 ziaren pieprzu
1/4 szklanki octu
Obrane gruszki pokrójcie na mniejsze kawałki, przełóżcie do naczynia żaroodpornego i upieczcie w piekarniku. Temperatura 170 stopni. Powinny być miękkie, takie rozklapciałe. Jeśli zauważycie, że zaczynają niebezpiecznie brązowieć przykryjcie folią aluminiową albo papierem do pieczenia. Odstawcie do wystudzenia.
W tak zwanym międzyczasie włóżcie przyprawy do małego rondelka, pogotujcie chwilę pod przykrywką. Coby aromaty nie uciekły.
Dwie łyżki gorczycy utłuczcie w moździerzu. Jeśli nie posiadacie takowego wysypcie ziarna na ściereczkę,przykryjcie je ową i potraktujcie z całej siły czymś ciężkim. Na przykład wałkiem albo jeszcze lepiej młotkiem, bo małpiszony wbrew pozorom bardzo twarde.
Do ostudzonych gruszek dodajcie cukier, sól, gorczycę utłuczoną i pozostałą całą. Połączcie wszystko i po trochu dodajcie ocet. Ale musicie być czujne, czujni. Masa nie może być zbyt rzadka. Nie trzeba wykorzystywać całego płynu. I teraz najprzyjemniejsza chwila. Naszą domową musztardę trzeba przełożyć do słoiczków i ładnie opisać.
I to by było tyle w tym temacie. Mało pracochłonne, a zawsze jakiś tam nowy dodatek do wędlin czy sera.
Namawiam Was do eksperymentów kuchennych. Do szukania nowych smaków. To naprawdę wielka przyjemność.
Wasza buszująca w starych przepisach
Jola
Zostaw komentarz