Mam nadzieję, że zima już nas opuści. Synoptycy opowiadają bajki, że w weekend ma być kilkanaście stopni ciepła. Oby to nie były bajki. A jak ciepło to wiosna. A jak wiosna to niedługo wypady na zieloną trawkę. A jak zielona trawka to obowiązkowo piknik. I właśnie na piknik przydałaby się konserwa turystyczna. Kiedyś to obowiązkowa, a właściwie jedyna wędlina, którą można było kupić bez problemu. Nie to co teraz. Wszystko, czego dusza zapragnie i portfel pozwoli. Oczywiście absolutnie nie namawiam Was do kupowania puszek. Może to i niezłe w smaku, może przywołuje wspomnienia, ale czort wie co tam w środku siedzi. Aż strach czytać etykiety.
Ale co zrobić, jak się ma ochotę na takie coś? Zrobić samemu.
Jeśli narobiłam Wam smaku na takie wynalazki przygotujcie:
3kg łopatki wieprzowej
1-1,5 chudego boczku albo schabu karkowego
30dkg słoniny (no nie przewracajcie oczami, słonina musi być, bo inaczej nasza konserwa będzie twarda i niesmaczna)
3 płaskie łyżki soli peklowej
1,5 łyżki vegety
2-3 ząbki czosnku (albo więcej jak lubicie)
3-4 łyżki majeranku
ewentualnie inne przyprawy, które lubicie (papryka, przyprawa myśliwska, grillowa, do karkówki), ale wtedy mniej vegety, bo wszystkie przyprawy zawierają sól
Słoninę ugotujcie w niewielkiej ilości wody, odstawcie do wystygnięcia. Połowę mięsa zmielcie przez sitko z dużymi oczkami, tak zwane kiełbasiane. Jeśli nie macie, pokrójcie w drobną kostkę. Drugą część tak jak na mielone. Żeby dwa razy nie brudzić maszynki, na koniec zmielcie słoninę do osobnego naczynia i schowajcie do lodówki do następnego dnia.
Zmielone mięso dobrze wymieszajcie z wszystkimi przyprawami i solą peklową. Przykryjcie folią i wstawcie do lodówki albo zimnej spiżarni na 24 godziny. Niech się pekluje i maceruje. Następnego dnia dodajcie zmieloną, ugotowaną słoninę i jeszcze raz dobrze wymieszajcie. Przygotujcie półlitrowe słoiki, takie szerokie zakręcane dużą zakrętką. Napełnijcie je zostawiając około 1cm miejsca od góry. Mocno zakręćcie i pasteryzujcie 2 godziny. Po tym czasie wyjmijcie z garnka i przykryjcie kocykiem. Z tej ilości mięsa wyszło mi 12 słoiczków. Jeśli macie mniejsze moce przerobowe zróbcie z połowy porcji i w mniejszych słoikach. Takich, w których zmieści się porcja na raz.
Po wystygnięciu przechowujcie w lodówce albo zimnej spiżarni. Tak dla spokojności.
Jak najdzie Was ochota otwórzcie taki słoik, wyjmijcie wędlinkę na talerzyk, pokrójcie zgrabnie i kosztujcie. Pycha.
Wasza wspominająca dawne smaki
Zostaw komentarz