Wytłumacz dzieciom, że to co lubią pić albo jeść nie zawsze jest zdrowe. Nawet gdy jest napisane że to dla dzieci. Rzecz prawie niewykonalna. Bo pyszne, bo słodkie, bo Kasia, Zosia, Marysia też to piją, jedzą. Jak nie zobaczą to nie uwierzą. Jak ten niewierny Tomasz.
Ostatnio Kuba przyjechał z wodą smakową. A jakże, dla dzieci. Truskawkowa, bez konserwantów, na bazie wody źródlanej. Nie chciał przyjąć do wiadomości, że to bardzo niezdrowe. Nie ma się co dziwić, bo trudno to pojąć siedmioletniemu dziecku. A że wszystkie wnuki bawią u babci przeprowadziłam z nimi eksperyment, żeby uzmysłowić im, że to co mówię to prawda, święta prawda. Kazałam przeczytać ile cukru jest w stu mililitrach tej wody. Starsze obliczyły ile jest w półlitrowej butelce. Dwadzieścia sześć gram. Wyjęłam wagę, ustawiłam na niej szklankę i kazałam Kubie liczyć ile to łyżeczek cukru . Siedem. Trudno im było uwierzyć. Ale uwierzyły, bo same sprawdzały. A jak policzyliśmy ilość cukru w coca coli, to ich zamurowało.
Taka sama sytuacja jest z jogurtami, twarożkami i innymi deserami dla dzieci. Po prostu dramat.
Wiem,że trudno z dnia na dzień odzwyczaić dzieci od takich produktów. Wiem,że się nie da. Ale starajmy się pomóc w tym dzieciom. Bo same tego nie zrozumieją. Powoli zastępujcie słodzone jogurty czy twarożki naturalnymi. Jak zaproponujecie łyżeczkę dżemu albo miodu też im na pewno zasmakuje. I przyzwyczajajcie do picia wody, bo to co mi opowiadają wnuki co ich koledzy piją w szkole, to włos się jeży na głowie. Potrafią wypić litr coca coli w ciągu kilku godzin. Dramat.
Namawiam Was do przeprowadzenia takiego eksperymentu ze swoimi dziećmi czy wnukami. Zwracam się przede wszystkim do dziadków, bo oni też są winni, że dzieci jedzą za dużo słodyczy. Kto jest bez winy, niech pierwszy rzuci kamieniem.
Wasza dbająca o zdrowie wnuków
Zostaw komentarz