Czuję się, jakbym miała 40+. Wczoraj zajrzałam w Pesel, a tam dramat. Kolejne 60+. I co z tym faktem zrobić? Nic. Po prostu cieszyć się życiem. I najważniejsze – nie narzekać. Doceniać, że zdrowie dopisuje, że ma się wspaniałą rodzinę, że jeszcze się chce coś w życiu zrobić. Optymizm to najlepsze antidotum na wszystko co złe. Na chandrę, na stres, na niepotrzebne nerwy. A że kłopoty? Kto ich nie ma? Mniejsze, większe, ale zawsze są. Czasami zbyt wyolbrzymione. No ale czarnowidztwo to nasza specjalność. Nieprawdaż? Więc ( tak, tak od więc nie zaczyna się zdania ) cieszmy się z tego co mamy. Z wieku też. Bo przecież nie wszystkim dane było dożyć tak sędziwego wieku. No teraz pojechałam po bandzie! W sensie z tym sędziwym wiekiem. Ale to frustrujące dla każdego, kto przekroczy magiczny próg sześćdziesiątki. Nawet dla takiej optymistki jak ja.
No to kochani! Wypijcie za moje zdrowie, coby mnie nie opuszczało i żeby mi się chciało chcieć. A, i za szczęście! Bo na „Titanicu” zdrowi byli wszyscy, tylko niektórym zabrakło szczęścia.
Wasza jak zwykle pełna optymizmu
Zostaw komentarz