Znowu nie mam „pomysna” na obiad. Autorem tego określenia jest moja Julcia. Kilka lat temu zapytała męża: „Dziadku, macie pomysna? Oczywiście dziadek nie miał pojęcia o co chodzi. A chodziło o „Pomysł na …” Winiary. Oglądała reklamę w telewizji i była ciekawa czy też to kupujemy. Julka ma już 10 lat, a powiedzonko zostało.
No więc ja dzisiaj nie miałam „pomysna”, w sensie brak pomysłu. Zajrzałam do lodówki. A tam leżało sobie cichutko zapomniane opakowanie ciasta francuskiego, (przydatne do spożycia, żeby nie było). Jest dobrze. Był też żółty ser, kawałek salami, resztka sera pleśniowego i suszone pomidory. Myśl kobieto co zrobić.
Rozwinęłam ciasto, ułożyłam plasterki żółtego sera, salami,suszone pomidory. Pokruszyłam ser pleśniowy.Zwinęłam w rulon.
Pokroiłam w około 1,5 cm krążki, trochę uformowałam, żeby były w miarę okrągłe.
Piekłam 6-7 minut na rumiano w temperaturze 220 stopni z termoobiegiem.
Zagrzałam barszcz czerwony, który został z poprzedniego dnia. Rachu-ciachu i obiad w 15 minut gotowy.
Grunt to dobry „pomysna”, który wpadnie niespodziewanie do głowy.
Wasza wciąż szukająca dobrych pomysłów
Jola
Ps Myślę, że takie krążki sprawdzą się też na kolację albo jako przegryzka do piwa. Spróbujcie!
Zostaw komentarz