Baba kiszyniowska

/ Brak komentarzy

Za dziesięć dni Święta Wielkanocne. A jak Święta Wielkanocne to obowiązkowo babki drożdżowe. Tym razem namawiam Was do upieczenia tej wyjątkowej. Baby kiszyniowskiej. Jest to bardzo stary przepis, który dostałam od koleżanki Uli, a jej przekazała babcia. Jolajnie, wróć… lojalnie uprzedzam, że jest trochę pracochłonny, ale efekt wynagradza każdą minutę poświęconą na przygotowania.  W oryginalnym przepisie na ciasto trzeba wziąć 4 kilogramy mąki. No chyba na pułk wojska. Chcąc wypróbować przepis upiekłam z pół kilograma. Taka próba generalna.

Przygotujcie:

  0,5 kg mąki pszennej

    10 żółtek

    12,5 dkg masła

    1,25 dkg smalcu (tak mniej więcej płaską łyżkę)

    15dkg cukru

    o,25 l mleka

    3 dkg drożdży

    1 łyżeczka soli

    1-2 łyżki mielonych migdałów

    kilka kropli zapachu arakowego, no chyba że macie prawdziwy arak to trochę, cokolwiek to znaczy

Drożdże rozpuśćcie w pół szklance ciepłego mleka. Dodajcie pół łyżki mąki ( z tego pół kilograma). Dobrze wszystko rozetrzyjcie i odstawcie w ciepłe miejsce do wyrośnięcia. Kolejną łyżkę mąki zaparzcie resztą wrzącego mleka. Energicznie mieszajcie trzepaczką, żeby kluchy się nie zrobiły. Nakryjcie talerzykiem i odstawcie do wystygnięcia. Wyrośnięte drożdże wlejcie do zaparzonej mąki i za pomocą trzepaczki połączcie. Odstawcie do ponownego rośnięcia. Żółtka utrzyjcie z cukrem na kogiel-mogiel, wlejcie do wyrośniętego rozczynu, dodajcie jeszcze łyżkę mąki i ponownie dobrze wymieszajcie. I znowu odstawcie, niech rośnie. Jak urośnie – dosypcie po trochu resztę mąki, sól, migdały i roztopione, chłodne masło. Wyrabiajcie długo, długo, aż ciasto będzie gładkie. W przepisie godzinę, ale ja wyrabiałam w robocie, więc stwierdziłam, że 15 minut wystarczy. Teraz też odstawcie do wyrośnięcia.

Jak podwoi objętość przełóżcie do foremek na babki. Z tej porcji wyszły mi dwie.

Znowu musi podwoić objętość.

Foremki wstawcie do nagrzanego do 180 stopni piekarnika. Piekłam 40 minu, ale musicie być czujne. Znacie swoje piekarniki. Po tym czasie wyjmiecie takie cudo.

Nie jestem taką fanką drożdżowego ciasta jak mój Misio. Ale tak pysznej babki jeszcze nie jadłam. Pulchna, delikatna, pachnąca. Godna świątecznego stołu. A że pracochłonna? Trudno! Arcydzieło wymaga zachodu.

Wasza zachwycona wypiekiem

Jola

P.s. Ulu! Dziękuję za przepis. Jeśli zrobiłam coś nie tak to daj znać.

Follow Jola:

Kobieta, żona, mama, babcia, przyjaciółka, pani psu, emerytka, szalona sześćdziesiątka i od niedawna blogerka. Zapraszam po rady, porady, pomysły i myśli. Jola

Latest posts from

Zostaw komentarz