Wreszcie mamy prawdziwie majową pogodę. Skończyły się, miejmy nadzieję, bezpowrotnie przymrozki i chłody. Chociaż wszystko jest możliwe. Kilkanaście lat temu znajomemu 5 czerwca przymrozek uszkodził kwiaty na kartoflach. Tfu! Na psa urok! Jolka, nie kracz.
Jak pogoda, to ja oczywiście zaczęłam obrabiać moje grządki. Najwyższa pora, żeby wszystko co posiałam i rozpikowałam posadzić. Moje rozsady wyjątkowo marnie w tym roku wyglądają. Bałam się wystawić je do tuneliku, żeby się zahartowały przed sadzeniem, bo cały czas Pogodny Prezenter straszył przymrozkami. Dobrze, że się go posłuchałam, bo byłoby po jabłkach. A tak byle jakie ale są. Mam nadzieję, że odwdzięczą się obfitymi plonami.
No to teraz zaczynam się chwalić moimi osiągnięciami ogrodniczymi:
Wysadziłam 41 krzaków pomidorów wysokich różnych odmian: koktajlowe czerwone i żółte, malinowe, tradycyjne czerwone i podłużne francuskie
21 krzaków pomidorów samokończących, to znaczy takich o krzaczastym pokroju, które posadziłam w donicach
25 krzaków papryki różnych odmian: ostrą podłużną, ostrą okrągłą, jalapeno, czerwoną słodką i czarną
16 sałat w doniczkach i 20 w gruncie ( tą z doniczek niedługo będę jadła, bo wysadziłam ją miesiąc temu)
Pół kilograma dymki, też w donicach, bo sadziłam razem z sałatą, a Misio nie przygotował jeszcze wtedy zagonów
50 selerów
50 porów. Jeśli zdecydujecie się na posadzenie porów, to dam Wam radę – grubym kołkiem, takim mniej więcej jak trzonek od szczotki zróbcie dołek głębokości 10-12 cm i wrzućcie sadzonkę, nie przysypujcie ziemią tylko podlejcie. Woda zamuli dołek, a por będzie miał miejsce do rośnięcia. Zobaczycie efekt za parę tygodni. Część wybielona i grubość jak na wystawę.
20 kalarepek specjalnie dla moich wnucząt, bo ją uwielbiają
4 bakłażany – posadziłam w duże donice i postawiłam w tuneliku, lubią ciepło
Wysiałam buraczki, szalotkę, rukolę, bazylię. W doniczkach już powschodziły mi ogórki, fasolka szparagowa, dwie odmiany cukinii i dynia. Nie mogłam wysiać ich wprost do gruntu, bo po pierwsze primo było zimno, a po drugie primo zagon na którym będą rosły odwiedzają Misiowe gołębie i wszystko by mi małpy wydziobały. A tak gotowca wysadzę, przykryję siatką i ich przechytrzę. Mam nadzieję.
Powiecie zaraz, że się chwalę, że niby taka pracowita i starowna. To nie prawda, bo ani nie chwaląca, ani pracowita, ani starowna. Po prostu „ciągnie mnie do ziemi”. To taka frajda, jak widzisz po kilku dniach pierwsze efekty swojej pracy, cieszysz się z pierwszych kiełkujących nasionek, złościsz się na rosnące chwasty i rad nie rad schylasz się i wyrywasz to co niepotrzebne. Lepsze niż fitness. Darmowe i na świeżym powietrzu. A jak dzieci czy wnuki chcą Wam w tym pomagać – bezcenne.
Wasza nie czująca krzyża
Zostaw komentarz